Balsam do ust w tubce - Tisane!
Hej
Usta pięknie potrafią wyglądać, gdy są odpowiednio nawilżone. Gdy skóra na nich jest jędrna, naciągnięta i sprężysta. Usta spierzchnięte, z suchymi skórkami nie tylko wyglądają nieestetycznie, ale też nas drażnią. Warto więc zadbać o prawidłowa pielęgnację ust. Piękne, zadbane usta, potrafią zadziałać cuda w naszym wyglądzie. Tylko na takich ustach, pomadki będą prezentować w 100% swoją moc. Tisane, właśnie stworzyło balsam do ust w tubce. Ułatwiona aplikacja, zdecydowanie przyda się zimą. Czy jednak działanie tej pomadki, jest warte jej zakupu? Zapraszam na recenzję!
Balsam do ust w tubce to kosmetyk ziołowy o miodowym smaku i waniliowym zapachu. Wygładza i odżywia szorstkie i spierzchnięte usta, regeneruje naskórek uszkodzony w skutek działania czynników atmosferycznych. Chroni usta przed wysuszeniem oraz niekorzystnym wpływem mrozu, deszczu i słońca
Moja opinia:
Pomadkę Tisane od Farmapolu otrzymujemy w zgrabnej, malutkiej, uroczej wręcz tubce. Tubka ta jest bardzo poręczna i zmieści się praktycznie wszędzie. Możecie mieć ją przy sobie zawsze, wtedy kiedy potrzebujecie. W kieszeni nie zajmie za dużo miejsca, a więc będzie zawsze pod ręką. Tubka jest naprawdę mała, ale starcza na dość spora ilość użyć. Przynajmniej u mnie. Każdy jednak używa inaczej tego typu produktów w zależności od potrzeb. Obawiałam się, że starczy na zaledwie kilka użyć, ale pozytywnie się rozczarowałam. Etykieta jest bardzo prosta, ale dzięki temu czytelna i elegancka. Pod czerwoną zakrętką kryje się aplikator, którym z łatwością nałożycie produkt na usta. Wystarczy wycisnąć odrobinkę i rozsmarować na ustach. Jest to banalnie proste do wykonania, dzięki czemu zrobicie to w parę chwil. Nie potrzebujecie do tego lusterka, możecie pomalować swoje usta na ślepo. Pomadkę otrzymujemy w kartoniku, gdzie z tyłu opisano cały produkt. Więc wszystkie potrzebne informacje znajdziecie tam. Wiadomo, na takiej tubeczce ciężko jest umieścić większy tekst, a więc warto dokładnie przeczytać opis przed użytkowaniem.
Pomadka ta jest totalną klasyką, która zapewnię ma już swoich zwolenników. Aktualna forma kosmetyku zapewniła nam wygodniejszą i higieniczniejszą aplikację, która naprawdę ułatwia życie. Co do jej konsystencji, to jest ona dość gęsta. I trzeba użyć trochę siły, by wycisnąć ją z tubeczki. Nie jest to jednak wcale trudne i dzięki temu, mamy większą kontrolę nad ilością wyciskanego produktu. Pod wpływem ciepła naszych ust, rozpuszcza się i równomiernie rozkłada na naszych wargach. Kolor jest taki beżowy, delikatny, pół przeźroczysty. Na ustach pozostawia delikatny ślad. Pięknie je nabłyszcza. Tworzy taką barierę ochronną, która nie tylko ma działać i chronić nasze usta, ale również nadawać im zdrowy błysk. Co ciekawe, pięknie podkreśla kolor szminek, czy kredek do ust. Pięknie go podbija, dzięki czemu usta są bardziej uwydatnione. Jeśli chodzi o zapach produktu, to jest on słabo wyczuwalny. Gdy przysuniemy nos do pomadki, możemy wyczuć delikatny, przyjemny zapach, który jest dość miły dla naszego zmysłu węchu.
P Tisane pięknie nawilża usta i regeneruje je, jeśli będziemy używać tego balsamu regularnie. A to dość ważna rzecz, nie tylko przy tych produktach. Usta dostają pięknego, zdrowego błysku. Pomadka nie lepi się, nie zostawia tej okropnej lepiącej się warstwy, za co ma u mnie ogromnego plusa. Daje uczucie ulgi na naprawdę długi czas. Nie wymaga zbyt dużej ilości poprawek, choć jeśli coś zjecie lub się czegoś napijecie, to będzie to konieczne. Ma naprawdę fajny skład, za którego dostaje kolejnego dużego plusa. Świetnie nada się przy ustach spierzchniętych, z suchymi skórkami, wymagających większej regeneracji. Tworzy na ustach otoczkę, która chroni nasze usta od zimna, wiatru i innych czynników atmosferycznych. Na zimę będzie idealna!
Znacie?
Pomadka ta jest totalną klasyką, która zapewnię ma już swoich zwolenników. Aktualna forma kosmetyku zapewniła nam wygodniejszą i higieniczniejszą aplikację, która naprawdę ułatwia życie. Co do jej konsystencji, to jest ona dość gęsta. I trzeba użyć trochę siły, by wycisnąć ją z tubeczki. Nie jest to jednak wcale trudne i dzięki temu, mamy większą kontrolę nad ilością wyciskanego produktu. Pod wpływem ciepła naszych ust, rozpuszcza się i równomiernie rozkłada na naszych wargach. Kolor jest taki beżowy, delikatny, pół przeźroczysty. Na ustach pozostawia delikatny ślad. Pięknie je nabłyszcza. Tworzy taką barierę ochronną, która nie tylko ma działać i chronić nasze usta, ale również nadawać im zdrowy błysk. Co ciekawe, pięknie podkreśla kolor szminek, czy kredek do ust. Pięknie go podbija, dzięki czemu usta są bardziej uwydatnione. Jeśli chodzi o zapach produktu, to jest on słabo wyczuwalny. Gdy przysuniemy nos do pomadki, możemy wyczuć delikatny, przyjemny zapach, który jest dość miły dla naszego zmysłu węchu.
P Tisane pięknie nawilża usta i regeneruje je, jeśli będziemy używać tego balsamu regularnie. A to dość ważna rzecz, nie tylko przy tych produktach. Usta dostają pięknego, zdrowego błysku. Pomadka nie lepi się, nie zostawia tej okropnej lepiącej się warstwy, za co ma u mnie ogromnego plusa. Daje uczucie ulgi na naprawdę długi czas. Nie wymaga zbyt dużej ilości poprawek, choć jeśli coś zjecie lub się czegoś napijecie, to będzie to konieczne. Ma naprawdę fajny skład, za którego dostaje kolejnego dużego plusa. Świetnie nada się przy ustach spierzchniętych, z suchymi skórkami, wymagających większej regeneracji. Tworzy na ustach otoczkę, która chroni nasze usta od zimna, wiatru i innych czynników atmosferycznych. Na zimę będzie idealna!
Znacie?
Lubię Tisane - i tę wersję, i w sztyfcie :)
OdpowiedzUsuńO, chyba coś dla mnie ☺
OdpowiedzUsuńNigdy jej nie miałam, a wiem, że to balsam już kultowy :)
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, że regularność jest tutaj taka ważna.
OdpowiedzUsuńJa mam wersję w sztyfcie i bardzo go lubię. 😊
OdpowiedzUsuńGreat post dear! :)
OdpowiedzUsuńDla mnie słoik jest znacznie lepszy :)
OdpowiedzUsuńNigdy go nie miałam :D
OdpowiedzUsuńrilseee.blogspot.com
mam wersję w sztyfcie i ją lubię! właśnie mi się kończy... a markę poznałam czytając blogi :)
OdpowiedzUsuńSuper sprawa, że jest w tubce
OdpowiedzUsuńwww.natalia-i-jej-świat.pl
Znam i kiedyś używałam, teraz przerzuciłam się na pomadki ochronne Sylveco.
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt !
Nie znam 😃
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o pomadki ,wolę te w sztyfcie 😃
Wesołych Świąt 😘🎄
Pozdrawiam
Lili
Do tej pory jedynie miałam wersję w słoiczku, ale dla porównania może skuszę się na tubkę :)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio używam w sztyfcie. :D
OdpowiedzUsuńon jest swietny:)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wole sztyft
OdpowiedzUsuńGlad to know about this product, interesting!
OdpowiedzUsuńMerry Christmas!
Thanks for shwoing this product. Have a nice day. Best regards Jana
OdpowiedzUsuńDużo czytałam o balsamach do ust tej marki, ale sama nie miałam okazji ich używać :)
OdpowiedzUsuńsporo na blogach o tej marce więc pewnie trzeba będzie przetestować w końcu:)
OdpowiedzUsuńmiałam taki sam, ale był bardzo średni jak dla mnie
OdpowiedzUsuńlovely product....
OdpowiedzUsuńHappy holiday
Pierwszy raz słyszę. :) Szczerze mówiąc wolę produkty do ust w sztyfcie lub błyszczyki z aplikatorami, ale najważniejsze jest działanie. Świetnie, że Ci się sprawdził. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Werka
jelonkowa.blogspot.com
Nie miałam jeszcze tego balsamu. W mojej kosmetyczce nie może zabraknąć kosmetyku do pielęgnacji ust. Tym bardziej w okresie jesnienno-zimowym, gdzie usta są narażone na niskie temperatury i powinno się je chronić. Nawet pod pomadkę stosuję sztyfty ochronne, dzięki czemu zawsze są nawilżone i szminki lepiej się trzymają. :)
OdpowiedzUsuńmiałam ten balsam do ust, ale w słoiczku. Ciężko szło mi jego wydobywanie ;), ale z działania byłam zadowolona!
OdpowiedzUsuńMój ulubiony kosmetyk do ust. Nigdy mnie nie zawiódł więc wracam do niego regularnie :) wolę jednak formę sztyftu :)
OdpowiedzUsuńNajlepszy balsam do ust EVER! ;)
OdpowiedzUsuńZapach i wspomnienie dzieciństwa :)
Zapraszam do siebie, właśnie pojawił się nowy post :)
Kiedyś używałam Tisane w słoiczku :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tym balsamie do ust. Widziałam go też w formie pomadki i w mini słoiczku, jednak jeszcze go nie używałam. Myślę, że kiedyś się skuszę. ;)
OdpowiedzUsuń