Fabryka świec Light

Cześć!

Mimo, że na dworze chłodno i wieczorami pada deszcz. Możemy sobie w własnym domu, urządzać przyjemne, miłe i ciepłe wieczory. Ulubiona książka, film, muzyka czy nawet praca, przy kubku ciepłej czekolady i pięknym zapachu świec.  Umilajmy sobie wieczory, nie pozwólmy wkraść się bezsensownemu smutku. Wieczór to czas kiedy myśli nas aż zżerają i cały stres jakby znów o sobie przypomina, ale możemy przecież to zmienić, albo przynajmniej się postarać!  Jeśli codziennie ( a nawet co drugi dzień!) pozwolimy sobie na taki wieczorny relaks to nie tylko nasza psychika odpocznie, ale skorzysta też na tym nasza uroda! 

A więc już dziś przygotujcie sobie taki kącik do odpoczynku i nie zapomnijcie o świecach! Niby taki drobny szczegół, a to własnie on nadaje całej tej chwili uroku, atmosfery. A jeśli świece jeszcze pachną, to i dodatkowy plus. Pozwólcie sobie na chwile odprężenia!

Jak już wspomniałam we wcześniejszych postach byłam na spotkaniu blogerek w Sosnowcu. Odwiedził nas tam przesympatyczny Pan Jacek i obdarował nas paczuszkami. Rozmowa z nim była przemiła, luźna i takich rozmów chciałoby się więcej. Było o wiele milej, niż jakby Pan Jacek miał nam zaserwować zwykłą lekcje, prezentacje. Kiedy tylko wróciłam do domu wypakowałam świeczki i ułożyłam na biurku. Szybciutko też zapaliłam ciasteczkową w słoiczku i radowałam się jej cudownym zapachem, przez resztę wieczoru.

Zapach świecy jest naprawdę wyczuwalny. Nie jest też mdlący i mocny, który doprowadza do bólu głowy. Po prostu "płynie" sobie po pomieszczeniu, wypełniając go cudownym aromatem. ( Co ogromnie mnie cieszy, jako iż w moim domu się pali papierosy, a świeczka skutecznie odstrasza ten przykry zapach) Światło jest jasne, wesoło tańczy w szklanym pojemniku, który będziemy sobie mogli wykorzystać ponownie po wypaleniu całej świecy. A to jednak nie nastąpi tak prędko... świeca paliła się u mnie przez cały tydzień... oceniam jej czas palenia na naprawdę długi. Wypalała się też równo, niemal do samego końca. Zapach przypadł mi do gustu ale z chęcią wypróbuje też inne zapachy. Nie pozostanę przy jednym! Koszt takich świeczek 6,50.... czy ta cena nie zachwyca?

Kolejnym uroczym produktem, były woski. Jeden cynamonowy, a drugi grapefruitowy. Małe tarty, dla których w końcu kupiłam kominek! Cynamonowy w opakowaniu pachniał cudnie jednak po rozpaleniu szybko okazało się, że nie jest to mój zapach.  Dość mocny, słodki, mdlący.... przypominał mi cole. Niestety musiałam się go pozbyć i zdecydowałam się na ten drugi, cytrusowy. I jak sam w sobie mi się nie podobał, to po rozpaleniu rozniósł się po domu piękny zapach. Jak widać nie ma co oceniać wosku po pierwszym spotkaniu!  Woski palą się naprawdę długo. Grapefruitowy nadal leży w wosku i codziennie coś tam go topię.  Zapach cudnie, delikatnie odświeża powietrze. Jego koszt 1,55..... no co tu mówić, jest naprawdę tani, a jakość super!

Dostałam też tealighty w kształcie serduszek  (ah się u mnie walentynkowo zrobiło!). Same w sobie pachną ładnie... takie truskawki z śmietaną, jednak ich zapach nie unosi się w powietrzu. Są raczej elementem dekoracyjnym. Fajnie, że umieszczono je w bezbarwnych pojemniczkach ( które oczywiście też wykorzystam, nie wiem do czego.... ale jakieś zastosowanie się znajdzie!). Pojemniczki się nie topią! Pewnie nie raz teraz zobaczycie je u mnie na blogu. Stały się tłem do zdjęć! Palą się ładnie, w miarę dużym płomyczkiem oświetlając pomieszczenie.

Ostatnim prezentem była świeczka w kształcie serducha. Troszkę ucieka z niej knot, ale to nic...jej nie paliłam, zostaje elementem dekoracji :D Ma delikatny różany zapach, a czy unosi się w powietrzu podczas palenia? Jeszcze nie sprawdzałam i chyba tego nie zrobie w najbliższym czasie :)

Polecam te świeczki dla siebie czy na prezent. Umilcie sobie z nimi wieczory, odprężcie się i cieszcie cudnym światłem tańczących płomyczków. Żadne światło elektryczne nie odda tego klimatu co świeczki.